czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział 4

*Z perspektywy Kingi*

Obudziłam się. Koło mnie spał Michał. Nagle zadzwonił jego telefon. Nawet nie drgnął. Wstałam żeby odebrać i nie spojrzałam na wyświetlacz.To był Stephan Antiga. Był zdziwiony, ale chyba ja bardziej. Prosił przekazać że za 2 dni jest zgrupowanie w Spale i jak Misiek chce że moge jechać z nim. Podziękowałam i się rozłączyłam. Po zakończonej rozmowie Dziku się obudził. Opowiedziałam mu kto dzwonił i tak dalej.

-Nie ma mowy ! Jedziesz ze mną ! Koniec kropka.
-Okej pojadę Miśku :*
-Nooo i to rozumiem.

Poszłam się wyszykować, zrobiłam nam kawę i śniadanie, a po nim pojechaliśmy do galerii na zakupy. Szczerze myślałam że faceci wszyscy nie lubią zakupów. Jednak się myliłam. Michał chodził ze mną i pomagał mi, dobierał. Naprawdę byłam zszokowana. Kupiłam sobie kilka bluzek i buty, kosmetyki i mojemu chłopakowi (Jeju jak to dziwnie brzmi xD) bluzę. W drodze powrotnej poszliśmy do Kawiarni. Jednak nie obeszło się bez wtopy i jakiś facet wpadł we mnie i oblał mnie kawą.

-O jeju przepraszam.

Podniosłam wzrok i zobaczyłam Mateusza Bieńka.

-Nic się nie stało.
-To dobrze.

I poszedł. No nie ! Moja ulubiona bluzka :( poszłam do łazienki ubrać inną czystą i wróciłam do Michała. Potem wypiliśmy kawę i pojechaliśmy do domu. Zaczęliśmy pomału się pakować na wyjazd do Spały. Po jakiś 35 minutach przeszliśmy się na spacer. Kupiliśmy sobie lody. Nagle jak poszłam do bankomatu napadł mnie jakiś gościu. Już chciał mnie wrzucić do auta ale krzyknęłam głośno i przybiegł Michał. Pobił się z tym facetem, a on wsiadł do auta i uciekł.

-Wszystko dobrze ?- spytał mnie wystraszony Kubi.
-Trochę mnie głowa boli bo uderzyłam się o te drzwi, ale dam rade. Ale Michał co ci ?
-Nie to nic takiego.-powiedział.

Całą rekę miał spuchniętą i siną. Bałam się o niego.

-Wracajmy już.-powiedziałam

W domu całe popołudnie przesiedziałam z workiem lodu na głowie bo tak bolała.

-Dziękuje ci. Jesteś moim bohaterem. - Pocałowałam go w policzek.
-To nic. Żaden problem. Zawsze możesz na mnie liczyć Kinia.

Około 18 zadzwonił dzwonek. To była Martyna z Pitem.
Siedli koło nas i odrazu zaczęli wypytywać co się stało.
Opowiedzieliśmy całą historię. Potem gadaliśmy o tym jak to było, że oni też są razem i tak już wybiła 23:00. Pożegnaliśmy się i wyszli. Zaczęliśmy oglądać film. Był tak smutny, że się rozpłakałam. Michał mnie przytulił.

-Nie płacz kochanie.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.

Całą noc oglądaliśmy filmy. O 5:00 nad ranem poszłam do pokoju po poduszki i wróciłam na dół. Położyliśmy się i usnęliśmy.

*Z perspektywy Pita*

Właśnie się obudziłem. Jest 8:47. Poszedłem do samochodu po walizkę i zaniosłem ją do pokoju. Ubrałem się i napisałem kartkę.

"Cześć.
Ja pojechałem do Rzeszowa po rzeczy na zgrupowanie. Około 15- 16 powinienem być.
Do zobaczenia.                                      Piter. :D

I pojechałem. Droga zeszła nawet szybko. Gdy weszłem, wziąłem wszystkie rzeczy z domu, przed bramą zobaczyłem moją byłą. Wiedziałem, że to się źle skończy.

-Witaj kochany Pitu. Może jednak wrócisz do mnie ?- pytała tym swoim "błagającym" głosikiem.
-Nic z tego. Przepraszam Cię, ale muszę jechać.
-To daleko nie pojedziesz.
-Niby dlaczego ? - spytałem wkurzony.
-Bo masz przebite opony w samochodzie.- zaśmiała się wrednie.
-O ty jeszcze raz spróbujesz coś zrobić związanego ze mną, a pożałujesz. - powiedziałem te słowa i poszedłem do piwnicy po opony wymieniłem i szybko wsiadłem do samochodu. Wracałem spowrotem do Kamieńska...

*Z perspektywy Michała*

Byłem bardzo zdziwiony, bo zadzwonił do mnie Pit.Odebrałem.

-Halo?
-Dzień dobry. Czy rozmawiam może ze znajomym Pana Piotra ?
-Tak.- zacząłem się bać czego się za chwilę dowiem.
-Pan Piotr miał wypadek na drodze przed Kamieńskiem. Czy mógłby pan przyjechać do szpitala w Kamieńsku ?
-Tak już jadę.
-Dobrze. Do widzenia.

O kurde i jak ja to powiem Kindze ? Chociaż bardziej w tej sytuacji powinienem się martwić jak ja to powiem Martynie ? ehh....

-Kinga ! Musimy jechać do szpitala.
-Coś się stało ?
-Piter miał wypadek. Szybko chodź.
-A co powiesz Martynie ?
-Nie wiem. Ale wiem że jedziemy po nią.

Wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy po przyjaciółkę Kingi. Zapukałem do drzwi. Otworzyła mi je zapłakana Martyna.

-Witajcie.
-Już wiesz co się stało widzę.
-Ale z kim co się stało ?
-A czemu płaczesz ?
-Bo znalazłam stary album i znalazłam tam zdjęcia mojego taty i mamy.
-No. Wiesz. Pit ...
-Co Pit ?
-Miał wypadek i jest w sszpitalu i właśnie do niego jedziemy bo zadzwonił do mnie przed chwilą policjant.
-Niee ! - powiedziała załamana i poszła z nami.

Kilka minut później w szpitalu.

Wlecieliśmy jak szaleni do szpitala.

-Dzień dobry. Czy jest tu Piotr Nowakowski ? Taki wysoki blondyn.
-Tak oczywiście. Już. Proszę za mną.

Szliśmy za panią i zobaczyłem Pita. Był nieprzytomny i miał nogę w gipsie. Stephan chyba będzie zły. Ale to nie jego wina. Jest tak rozważnym człowiekiem, że napewno nie on spowodował ten wypadek, a teraz cierpi. Zobaczyłem lekarza.

-Przepraszam. Czy możemy wejść do kolegi ?
-Tak. Właśnie się obudził. Ale proszę go nie męczyć bo jest osłabiony.
-Dobrze a kiedy wyjdzie ze szpitala ?
-Najwcześniej za 2 dni.
-Dobrze. Dziękujemy bardzo.

I poszedł dalej. Weszliśmy do Pita. Nie miał siły podnieść ręki. I co ja powiem Stephanowi ? eh... z jednej strony co mam mu powiedzieć ? No prawdę no.

-Jezu ! Pit ! Lepiej się czujesz ?- spytałem.
-a jak myślisz ? Do dupy. Tylko co ja zrobię. Jak ja to powiem trenerowi ?
-Ja się tym zajmę. Nie przejmuj się.
-Martyna co się stało ?- zapytał ledwo mówiący Piter.
-Bałam się o ciebie.
-Myślałem, że coś innego. Ufff...

I na salę wszedł ten lekarz, z którym niedawno rozmawialiśmy.

-Muszę zabrać waszego kolegę, na badania.
-Dobrze. Trzymaj się Pit.
-Narazie.

Musieliśmy wracać. Odwieźliśmy Martynę do domu i wróciliśmy do nas. Spakowaliśmy się całkiem bo już jutro chcieliśmy jechać do Spały. Ciekawy byłem czy będę rezerwowym czy będę grał. Ale to jest decyzja trenera. On wie lepiej.To jest jeden z najgorszych dni. Jakiś taki smutny strasznie. Chyba gorzej być nie może.

*Z perspektywy Kingi*

Poszłam się umyć do łazienki. Ubrałam sie w piżamę i poszłam do pokoju po telefon. Weszłam zobaczyć co tam na Facebooku i innych portalach społecznościowych. Na dole usłyszałam jak Michał rozmawia z trenerem. Krzyczał tak, że nie wiem. Nie dało się nie słyszeć co mówił Stephan. Był mocno wkurzony. Ale przecież to nie jest wina Michała ! Usłyszałam tylko fragment rozmowy.

-Jak ma złamaną nogę to kogo ja kur** znajdę ?!
-Ale trenerze przecież jeszcze jest Kłos, Wrona, Możdżonek ...
-yhy. Taaa . Karol ma kontuzję kolan i najprawdopodobniej nie zagra w Lidze Swiatowej.

Tylko tyle usłyszałam bo poszłam do pokoju. Byłam tak zmęczona tymi wydarzeniami że usnęłam.


NASTĘPNEGO DNIA

*Z perspektywy Kingi*

Obudziłam się pełna energii. Wesoła i uśmiechnięta. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Zjadłam i poszłam do łazienki się ubrać i umalować. Po wyjściu z łazienki szukałam Michała. Nigdzie go nie było. Dzwoniłam do niego. Nie odbierał. Zdenerwowana zadzwoniłam do Martyny, żeby do mnie przyszła. Gdyby nie ona to nie wiem co. Cały czas próbowałam się dodzwonić do niego. W końcu przyszedł do domu z siatkami.

-Gdzie ty byłeś ?! I czemu nie odbierasz ?!
-Byłem kupić sobie buty, bo stare mi się zepsuły. Zostawiłem ci kartkę na stole w kuchni.

Poszłam do kuchni i faktycznie leżała tam kartka.

-Przepraszam. Nie zauważyłam jej.
-Nic się nie stało. A telefonu nie odbieram bo zostawiłem w domu.
-Okej. To jedziemy ?
-Już tylko się spakuje do końca.

Michał spakował się i pojechaliśmy do Spały.

3 godziny później...

Dojechaliśmy do Spały. Jak tu ślicznie ! Pięknie lasy. Wzięliśmy walizki i poszliśmy do ośrodka. Michał miał pokój z Bartkiem a ja sama, ale tuż koło nich. Przywitałąm się z wszystkimi i poszliśmy na trening. Siedziałam sobie na krzesełku sędziowskim, a chłopcy się męczyli. Po treningu Zator zaprosił wszystkich do siebie. Siatkarze grali w pokera, a ja oglądałam.

-Kinga zagraj z nami. Proszę cię . - powiedział Bartek Kurek
-Ale ja nie umiem.
-Chodź to cię nauczymy.
-No dobra.

Na początku nie łapałam o co chodzi, ale później już mi o wiele lepiej szło...

TAKI DŁUGI. MYŚLĘ, ŻE SIĘ SPODOBA :D
POZDRAWIAM <3

5 komentarzy:

  1. No nareszcie długi <3 Mam nadzieję że Pit szybko wyjdzie ze szpitala i wszstko będzie ok :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny może jutro bo dzisiaj nie miałam pomysłu ale już powoli wena wraca <3

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdziały. Zapraszam na mojego bloga. Są tam zaczęte 2 opowiadania. Jedno o siatkarzach. W miarę możliwości czasowych dodam kolejne. http://weraijejopowiesc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń